Błaszczak od początku wiedział o sprawie
Tomczyk odpowiadał w Sejmie na pytanie grupy posłów KO w sprawie naruszenia przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjską rakietę w grudniu 2022 r.
„Wydarzenie, o którym rozmawiamy można uznać za największy blamaż byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. Sytuacja ta nasuwa mnóstwo pytań. Czy w tej sprawie znamy już więcej szczegółów? Kiedy szef MON dowiedział się o incydencie? Jakie podjęto kroki? Czy zastosowano odpowiednie procedury? Czy poszukiwano tego obiektu?” – pytał poseł KO Paweł Suski.
Na pytanie odpowiadał wiceszef resortu obrony Cezary Tomczyk, który przypomniał, że 16 grudnia 2022 r. w miejscowości Zamość obok Bydgoszczy spadła rosyjska rakieta. „O tym fakcie, oficjalnie dowiedzieliśmy się na konferencji ministra Błaszczaka 11 maja 2023 r. Minister sugerował w trakcie konferencji, że o tym fakcie nic nie wiedział i dopiero w kwietniu, kiedy obiekt został znaleziony przez przypadkową osobę poinformowano o tym prezydenta Dudę i premiera Morawieckiego” – powiedział.
Tomczyk podkreślił, że wiele elementów sprawy jest niejawne. Niemniej jednak, jak mówił, odnosząc się do słów Błaszczaka z 2023 r., postanowił przedstawić opinii publicznej część faktów związanych ze sprawą.
Wiceszef MON oświadczył, że 16 grudnia 2022 r. szef MON Mariusz Błaszczak otrzymał informację o zagrożeniu rakietowym dla Polski. „Rakietę zaobserwowano 60 km od granicy, na wysokości miejscowości Chełm. Podwyższono gotowość obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Poderwało amerykańskie samoloty bojowe” – relacjonował.
Ponadto, jak zaznaczył, dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych telefonicznie poinformował Błaszczaka o zbliżającej się w stronę polskiej granicy rakiecie. „Chciałbym przerwać wszelkie spekulacje związane z tym, że minister Błaszczak nie wiedział o rakiecie. Szef MON wiedział o zagrożeniu po stronie ukraińskiej, które mogło spowodować również zagrożenie dla Polski” – podkreślił.
Następnie, Tomczyk zacytował część wypowiedzi Błaszczaka z konferencji prasowej z 11 maja 2023 r. „W sprawozdaniu operacyjnym dowództwa operacyjnego z dnia 16 grudnia, które otrzymałem, znalazła się informacja, że w dniu 16 grudnia nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej, co jak później okazało się nieprawdą” - powiedział Mariusz Błaszczak w maju zeszłego roku.
„Jeżeli chodzi o meldunek z 16 grudnia, pan minister powiedział prawdę. Natomiast informacje o incydencie w polskiej przestrzeni publicznej pojawiły się w meldunku przygotowanym 17 grudnia. O tym już pan minister Błaszczak opinii publicznej nie powiedział podczas konferencji prasowej” – zauważył Tomczyk.
W ocenie Tomczyka, pewne jest, że kierownictwo MON nie zapoznało się z meldunkiem z 17 grudnia 2022 r. Jak mówił, brak informacji o meldunku podczas konferencji prasowej był manipulacją, bo sugerował, że w materiałach wojskowych nie ma po incydencie śladu.
Tomczyk podkreślił też, że za system organizacji wewnątrz MON odpowiada szef resortu. „Od 2018 roku, czyli właściwie od początku urzędowania pana ministra Błaszczaka, w Ministerstwie Obrony Narodowej został przyjęty pewien mechanizm, że minister obrony nie zapoznaje się z meldunkami dobowymi, za to zapoznaje się z meldunkami tygodniowymi, które mówią o bezpieczeństwie naszego kraju” - przekazał.
Tomczyk poinformował, że „Błaszczak 2 stycznia 2023 r. zapoznał się z meldunkiem, w którym znalazła się informacja, o śledzeniu niezidentyfikowanego obiektu powietrznego przez około 20 min w polskiej przestrzeni powietrznej oraz zaniku sygnału w okolicach Bydgoszczy, a także skierowaniu polskich samolotów MIG-29 w celu identyfikacji i patrolu policji w celu poszukiwania obiektu” .
Wiceszef podkreślił, że meldunek ten został podpisany przez Błaszczaka. „Żeby nie było wątpliwości pod meldunkiem widnieje podpis Mariusza Błaszczaka, wraz z adnotacją ad acta, czyli skierowaniem tej sprawy na półkę” – podkreślił.
Tomczyk zaznaczył, że polskie MON do momentu odnalezienia rakiety w tej sprawie nie zrobiło nic, a informacja ad acta zakończyła tę sprawę. „Dla opinii publicznej ważny będzie fakt, że meldunek, który informował ministra obrony o tym, co stało się pod Bydgoszczą, został przygotowany 23 grudnia. Przez blisko dwa tygodnie szef MON, będąc w posiadaniu dokumentu, się z nim nie zapoznał” – powiedział.
Podkreślił, że poszukiwania obiektu zakończyły się 19 grudnia. „Obiekt został zidentyfikowany jako rakieta CH-55, gdy odnalazła go przypadkowa osoba jadąca konno” – dodał.
Tomczyk powiedział, że propagandowe hasła o gotowości wielowarstwowego systemu antyrakietowego nie mogą przysłonić prawdy, bo nie wyciągniemy wniosków. „System informowania najważniejszych osób w państwie funkcjonował źle lub bardzo źle. Po tragedii w Przewodowie nie wyciągnięto wniosków” – stwierdził.
„Błaszczak moim zdaniem dopuścił się manipulacji, informując opinię publiczną w sposób niejednoznaczny o wiedzy, którą posiadał ws. upadku rakiety pod Bydgoszczą” – podsumował wiceszef MON.
Tomczyk zapewnił, że szefostwo MON zweryfikowało procedury działania w sytuacjach tego typu zagrożeń, w tym dot. uruchamiania powszechnego ostrzegania, ale też alarmowania dot. incydentów z powietrza. „W czasie ostatnich incydentów, związanych z atakami na Ukrainę, Polacy byli informowani na bieżąco. To w naszej ocenie absolutna podstawa. Opinia publiczna musi być poinformowana, ale też wiedzieć, że państwo potrafi sobie z zagrożeniami poradzić” – podkreślił.
Oprócz tego, jak mówił, Polska posiada już „powietrzne radary, czyli samoloty Saab”. Tomczyk przypomniał, że szef MON podpisał ostatnio umowę na II fazę programu Wisła. „Chcemy w tej sprawie rozwijać nasze zdolności” – dodał. (PAP)
Autorka: Daria Al Shehabi